poniedziałek, 18 marca 2019

Gawra

Od tygodnia jestem w psychiatryku na oddziale dziennym. Załamały dwie sytuacje. Najpierw sąd, bo szkoła zgłosiła nas do sądu w sprawie kuratora. Bo co bo chorzy jesteśmy? Bo mamy problemy z synkiem? Mamy problemy, ale nie zaniedbujemy tego, ma zdiagnozowaną depresję, dostaje na to leki, podejrzewają u niego zespół Aspergera. Oby nie... No ale nie olewamy tego, chodzimy z nim na diagnozę i do różnych specjalistów. Teraz od miesiąca jest w domu bo zwichnął nogę i chodzić nie może i siedzi w domu, zapisujemy go do ortopedy. Mamy obecnie problem z wszami i Sara też siedzi w domu. Co kilka dni wszystkich, siebie też odwszawiam różnymi preparatami, ale mało to daje, zacznę to robić codziennie... Nienawidzę tego cholerstwa ale jak trzeba to trzeba...
I ta sytuacja z kuratorem mnie przerazila, bardzo bałam się, że nam dzieci zabiorą. Ale jestem dobrej myśli. Jeśli dadzą kuratora to on może z pół roku będzie przychodził a potem można wnieść pismo o to by już nie nachodził.
W ten weekend pierwszy raz od tygodni wstałam na nogi. Więc znów zabieram się na generalne sprzątanie i wyrzucanie zbędnych rzeczy....

Jak byłam już w depresji ale jeszcze dałam radę pracować to pogrążyło mnie parę osób z pracy. Tak na mnie naskakiwali, wyzywając od najgorszych, z najgorszymi przekleństwami, trafiając w najczulsze punkty, tam mnie zgnoili, że nie dałam rady pracować. Jeszcze przed tymi mega ostrymi smsami, sytuacja w pracy stawała się coraz bardziej nieznośna. Nastała strasznie drętwa atmosfera między mną a kolegą z pracy, na którym mi kiedyś zależało i go bardzo lubiłam, potem jego znajomi zaczęli się do mnie przypiepszać, bo on powiedział im co zaszło między nami. Wyśmiewali się że mnie itp. ja też powiedziałam swoim znajomym, żałuję że powiedziałam jednej osobie bo ona wszystko szefowej powiedziała i się zaczęło. W całą sytuację było zamieszanych pół zespołu, powstała afera i szefowa prawie wszystkich z tych osób wzięła po kolei na rozmowę... Potem już szefowa zaczęła mnie gorzej traktować, przypiepszała się do mnie o cokolwiek... Ja nie radząc sobie z tym zaczęłam coraz częściej pić i brać duże dawki leków uspokajających i nasennych, zaczęłam chodzić na zwolnienia lekarskie i coraz bardziej byłam załamana, zwłaszcza po tych wulgarnych smsach, które potem otrzymałam. W końcu mąż i kilka znajomych powiedzieli mi że koniec! Że mam iść na długie zwolnienie lekarskie i iść na oddział dzienny. Tak też się stało i jestem dopiero tydzień, a od 2 dni stanęłam na nogi.... Pewnie zmiana środowiska mi pomogła ale i leki które od jakiegoś czasu, jeszcze przed szpitalem zostały mi zwiększone...

Czy wrócę tam do pracy? Nie wiem. Jeśli będę w pełni sił by dać radę być obojętna na tych idiotów i ich zaczepki i jak sytuacja w pracy się oczyści i jeśli szefowa nie przerzuci mnie do innego działu to może wrócę. Zobaczymy, na razie staram się nie myśleć o pracy i skupić się na terapii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz