środa, 25 maja 2022

Polubienia

 Lubię to!

Lubię ją

Lubię jego

Lubię je

Lubię ich


LUBIĄ MNIE!


Świat a przynajmniej ten mój najbliższy lubi mnie albo wręcz kocha i to z wzajemnością!


Kiedyś tak nie było, ciągle to we mnie siedzi, to że byłam nielubiana, wręcz gnębiona, osamotniona w najtrudniejszym dla mnie momencie życia...

Wszystko zmieniło się gdy poszłam do Kąta, do najcudowniejszej szkoły. Na początku nie zmieniło się nic we mnie a już na starcie zostałam zaakceptowana i lubiana. To czemu wcześniej czułam się jak przybysz z innego świata? Jak osoba niewarta niczyjej uwagi, nic nie wnosząca do relacji, osoba która zasługuje na gnojenie, nic poza tym....

Odpowiedź jest prosta. Tam ludzie byli sami tacy jak ja: z traumatyczna przeszłością, nieprzystosowani, nie lubiani, z chorobami i zaburzeniami psychicznymi, nie akceptowani w innych środowiskach za swoją inność, niepowtarzalność, oryginalność...

W Kącie była, pewnie dalej jest mieszanka subkultur. Moja przyjaciółka była punkówą do dziś zresztą mamy kontakt, nie taki szalony jak kiedyś ale jest kontakt.

Kąt to moc przeistoczenia. Z brzydkiego kaczątka stałam się pięknym łabędziem. Potrzebowałam czasu by z szarej myszki bez osobowości ( a raczej ją miałam tylko była zatrzaśnięta i głęboko schowana i zasłaniały ja lęki i depresja) przeistoczyć się w osobę nie tylko silniejsza ale i śmielszą z kolorowymi włosami mocnym makijażem, kochająca muzykę rockową i koncerty...

Dzięki tym miejscu odnalazłam siebie, polubiłam siebie i może to też sprawiło, że ludzie zaczęli mnie lubić i kochać.

Kąt to dla niektórych też dom. Ja też zaklimatyzowalam się w hostelu i poczułam się jak prawdziwa nastolatka a nie jako "matka swojej matki"

I teraz żal mi w dupę ściska kiedy myślę, że to miałby być koniec. Już teraz młodzież, na weekendy musi opuszczać swoje schronienie i wracać do toksycznych rodzin. Władze każą robić redukcję etatów. Nie wyobrażam sobie Kąta jako ośrodka socjoterapii bez socjoterapeutów!!!

Owszem klasy są małe i na jednego wychowawcę - terapeutę przypada kilkanaścioro dzieci. Dzieci z różnych środowisk, wymagających dużo większego wsparcia psychicznego i aktywizującego. Wsparcia by móc godnie żyć. A nie tylko jak w zwykłych szkołach każą się uczyć i do widzenia....

NIE ZGADZAM SIĘ NA REDUKCJĘ ETATÓW! Zwłaszcza, że psychiatra dziecięca kuleję. Moje dziecko ma raz na pół roku wizytę u psychiatry i to nawet nie na żywo tylko telefonicznie!!! Gdzie mają podziać się młodzi ludzie po próbach samobójczych jak nie ma miejsc w przepełnionych szpitalach psychiatrycznych, których nie ma już prawie w ogóle!

Ta szkoła to wielki dar dla dzieci z trudnych środowisk, gdy inni nie widzą już szansy ta szkoła widzi w każdym uczniu potencjał....

Gdyby nie Kat to bym nie ukończyła liceum a tak to nawet udało mi się zdać maturę.


Nie o tym miał być ten post miało być o lubieniu i nie lubieniu. 

Życzę mojemu synowi, który kończy niedługo 11 lat by ludzie przejrzeli na oczy, zobaczyli jakim fajnym jest chłopcem, dali mu szansę, podobnie jak ja dostałam szansę. Potrafię być dobra żoną, matka i przyjaciółka i podobnie mój synek jest niesamowitym dzieckiem z osobowością, któremu trzeba pomóc w nawiązywaniu relacji a nie utrudniać. I mam nadzieję że ośrodek do którego pójdzie od września mu w tym pomoże i że Natan zdobędzie sporo przyjaciół....








2 komentarze: