poniedziałek, 23 października 2017

Najgorsza jestem

Widzę że znów przegrałam z depresją. Ma nade mną władzę. Wszystko mnie wyprowadza z równowagi i albo uciekam w sen albo drę się na wszystkich zwłaszcza na dzieci.
Zaczęło się to od rozmowy z psychologiem i trafienie w mój najczulszy punkt. Chcą synka wysłać do szkoły integracyjnej i karzą zrobić nam badania w kierunku aspargera. Dla mnie to absurd. Jedyne co widzę z cech z aspargera to to że ma ponad przeciętną inteligencję (ja to widzę ale i badania tak ukazały ) i gorsze kontakty z dziećmi.  Ale to ostatnie to widzę jako nieśmiałość choć przez rok zrobił znaczne postępy i potrafi np bawić się z obcymi dziećmi na placu zabaw a kiedyś nie potrafił.
Nie jest pochłoniety jednym zainteresowaniem czy jedną zabawką.  Nie ma zaburzeń mowy czy języka jedynie lekko logopedyczne problemy. Nie ma problemu z kontaktem wzrokowy czy ze zmianą otoczenia. Boli mnie to bardzo bo przecież widzę jakie dzieci mają ułomności a jakie nie. I nieee cierpię jak ktoś wmawia komuś choroby których nie ma. Ja wiem, że mam głęboko zakorzeniony uraz psychiczny bo moja matka w dzieciństwie wmawiala mi różne choroby i twierdziła że jestem nienormalne.  Od dziecka posyłała mnie do specjalistów m.in. do Andrzeja Samson który mnie molestował.  A potem miałam wstręt do psychologów.  Potem robili mi jakieś testy do szkoły integracyjnej oczywiście za sprawą mojej matki. A że nienawidzilam wszystkich psychologów test zrobiłam nie dokładnie tak na odwal się by najszybciej wyjść z tej poradnik.  Tak wiec testy wyszły źle i zaklasyfikowano mnie do klasy integracyjnej gdzie byłam razem z dzieckiem z zespołem downa dzieckiem chyba z aspargerem i dzieckiem karzelkiem i byłam z łatka jako uposledzona czy jakoś tak. Gdzie dzieciaki te normalne znęcały się nad tymi chorymi. Ja wiem że w gimnazjum zachowywalam się niezbyt normalnie ale nie dlatego że byłam uposledzona tylko dlatego że cierpiałam na ciężką depresję. .. W szkole wolałam o pomoc, buntowalam się, próbowałam przekonać pedagogów że to błąd że jestem w grupie tych osób.  Ale kto zamierzał wysłuchać 'integracyjną' Blaneczkę... W szkole się buntowalam albo przychodziłam całkowicie rozczochrana u nieumyta a w domu próbowałam się zabić...
I na Boga nie zamierzam go posłać do takiej szkoły, ani robić mu tych pojebanych testów . Bo co , np nie będzie chciał gadać z obcymi dorosłymi i mu znów łatkę dadzą która zmarnuje jego życie. Tylko kurwa w przedszkolu zaczęli nas straszyć. Że jak nie będziecie chcieli mu zrobić diagnozy to sądowo to zalatwią. Rozumiem że gdy mają podstawy tak sądzić a rodzice odmawiają. Ale tu tylko gadają że ma trudności z innymi dziećmi.  A to na pewno nie są podstawy do stwierdzenia aspargera.  Poza tym wiem jak się dziecko moje zachowuje itp.
Ale niestety nie odczepia się od nas. Musimy zrobić tą cholerna diagnozę.  Na szczęście terminy są dopiero na za dwa lata. Więc dopiero jak bedzie chodził do normalnej szkoły to mu zrobimy. I jak nie będą nam truli w szkole to nic nie powiemy. Tylko jedna mnie martwi. Ta sprawa to jest dla mnie najczulszy punkt. Przez to chyba wróciła mi depresją.  I jeśli się potwierdzi że on to ma to że mną koniec. Nie zniose tego że życie dziecka będzie miało taki sam kierunek ten popieprzony kierunek jaki ja miałam i przeżywam do tej pory. Jeszcze kurwa proponowali nam ta sama szkołę,tą w której miałam piekło.  Coraz częściej myślę że to sprawka szatana. On zjebal moje życie i chcę w ten sam sposób zjebac życie mojemu synowi a potem może i córce.  Że to za dużo zbiegów okoliczności by działo się tak po prostu. I to chore że rodzic tak naprawdę nie ma władzy nad swoim dzieckiem a przecież chce dla dziecka jak najlepiej....
A poza tym jakby diagnoza była pozytywną to bym nienawidzila siebie jeszcze bardziej i obwiniala siebie ze może przez to ze był że mną w ciazy że mój organizm nie dostarczył mu wszystkiego by być zdrowy że może nie powinnam mieć dzieci jak nawet w ciazy je pasuję. ...
Tak więc przez tą sytuację wróciła mi depresją i ciągle leżę i śpię i wrzeszcze na dzieci i mniej wyprowadzam psa. Dostaliśmy go tydzień temu. Marzenie całej rodziny. Tylko niestety czymś się zatrul  i mąż właśnie pojechał z nim do weterynarza. I ta sytuacja też mnie roztroiła ponieważ nie mieliśmy kasy na weta a sporo już pozyczylismy od ludzi. No ale udało nam się skombinowac kasę a już wychodzilam z siebie ze będziemy go mieć na sumieniu. I stąd może taka nie miła byłam dla dzieci. ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz