niedziela, 23 grudnia 2018
podsumowanie roku
jak co roku robię podsumowanie roku.
1. ŚMIERĆ
Na początku stycznia dowiedziałam się o śmierci mojego kolegi z klasy ze szkoły podstawowej. Do dziś nie wiem co było tym spowodowane, cierpiał na depresję więc sądziłam że samobójstwo popęłnł, zwłaszcza, że wszyscy się od niego odwrócili, ja niestety też. Może gdybym nie zerwała z nim kontaktu i go wysłuchała może by dalej żył?
W tym roku dowiedziałam się też o śmierci innego kolegi z tej samej klasy podstawowej. Wiem, że miał wypadek, nie pamiętam, ale chyba zginą na motorze. On był moim pierwszym jakby chłopakiem, jeśli można tak to nazwać mając osiem lat...
Ten rok był jakoś strasznie pechowy, co krok zdarzało się jakieś nieszczęście. W tym roku również miał wypadek i zginął chyba na motorze, nowy dyrektor Kąta, który w sumie co zacżął pęłnić funkcję dyrektorskie. Znałam go, za moich czasów był psychologiem w szkole, ale jakoś się go zawsze bałam, wolałam rozmawiać o swoich problemach z Dominiką - psycholożką z kąta, czy Mewą- wychowawczynią.
Na początku tego roku również ja uległam wypadkowi, miałam naprawdę sporo szczęścia, że przeżyłam. Wpadłam pod tramwaj i straciłam przytomność. Karetka zabrała mnie do szpitala, w którym się ocknęłam. Jakimś cudem nic mi się nie stało i kilka godzin później wyszłam ze szpitala, nie mogąc w ogóle się ruszać, nawet gdy leżałam to mnie cholernie bolało, co dopiero gdy musiałam ruszyć się do toalety. Mimo,że każdego dnia jęczałam z bólu, szybko udało mi się wrócić do pracy, którą tydzień przed wypadkiem podjęłam i bałam się, że mnie wyleją przez ten wypadek, może nawet byłoby lepiej, gdybym dopiero co zaczęła i już nie pracowała, może nie miałabym tyle problemów co mam teraz...
Mojej matce znów wrócił nowotwór jest w ciężkim stanie, sądzę, że to jej ostatnie święta...
2. PRACA
Tak jak już mówiłam na początku roku dostałam pracę w archiwum. Wcześniej przez lata pracowałam przy sprzątaniu, ale czułam się coraz gorzej pracując jako sprzątaczkai chciałam to zmienić.
Naprawdę bardzo długo szukałam pracy dla siebie, czyli dla osoby z orzeczeniem, ze średnim wykształceniem. Miałam propozycję pracy przy osobach bezdomnych, ale to byłoby na noce, nie wiem czy tak długo bym wytrzymała w nocnych warunkach pracy przy swojej chorobie i lekach. Kiedyś sprzątałam kino w nocy ale długo nie pociągnęłam. No ale może kiedyś uda mi się spróbować...
Tak więc z osoby sprzątającej jakby awansowałam na stanowisko Referent w Dziale Archiwum. I pracuję tam do tej pory. Jest to praca biurowo-archiwizacyjna. Bardzo lubię to miejsce. Przez ten rok miałam parę swoich kryzysów, ale mimo to szefowa dała mi szansę, a ludzie mimo, to, że wiedzą co zrobiłam i za co trafiłam do szpitala to mimo wszystko mnie lubią.....
To jest najlepsza praca jaką w życiu miałam i staram się ją utrzymać, mimo że gdy jestem w atakach depresji to jest ciężko, bo nie mogę iść na zwolnienie, czy trafić znów do szpitala, mam warunek.
Wiem, że tak nie powinno być, że to praca dla ludzi z orzeczeniem. Ale naprawdę bardzo mi się podoba w tej pracy, głównie tu chodzi o atmosferę między pracownikami i o to, że jestem akceptowana. Jakbym nie mogła tu pracować to gdzie? nie chcę wrócić do mycia kibli!
Są też minusy tej pracy, bo od jakiegoś czasu mam kryzys z mężem, spowodowany przez kolegę z pracy. Mąż jest zazdrosny to zrozumiałe, ale nigdy go nie zdradziłam. Ten chłopak zdaje sobie sprawę, że mam rodzinę i się wycofał...
3. ALKOHOL I KOLEJNY SZPITAL
W roku 2018 miałam sporo skrajnych nastrojów. Żeby nabrać sił i odpocząć od domu spotykałam się głównie z moimi dwiema przyjaciółkami i odreagowywałam za pomocą alkoholu, raz mi się zdarzyło, że za pomocą innej substancji i potem strasznie tego żałowałam.
W sumie wychodzę tak około raz, dwa razy w ciągu miesiąca, często nocowałam u jednej z przyjaciółek, dopóki się nie wyprowadziła. Wiem, że alkohol a tym bardziej co innego razem z moimi lekami jest niebezpieczny, raz i to w tym roku, przez to, że wypiłam butelkę wina, mocno się okaleczyłam i karetka mnie zabrała do psychiatryka. Oczywiście w pracy wszyscy się dowiedzieli, co zrobiłam, ale i tak mnie dobrze traktują, tylko szefowa postawiła warunek. Bo w sumie jak to powiedziała, jeżeli coś takiego robię ku sobie, to skąd ona może mieć pewność, że w pracy nikomu nie zagrażam, ech. tak więc, nie może się ona dowiedzieć że kiedyś i niedawno, znów to zrobiłam. Zresztą nie mogę iść do szpitala, bo muszę pomagać synkowi przy lekcjach...
4.SZKOŁY I NOWE PROBLEMY
Dzieci we wrześniu poszły do szkoły, Nat do pierwszej klasy a Sara do zerówki. Zaczął się nowy rozdział w życiu dzieci tak więc i w naszym. Skończyła się laba a zaczęła nauka a z tym problemy.
Na początku było ok, ale gdy zaczeli od Natana wymagać by się uczył, przerosło go. Z grzecznego chłopca, stał się potworkiem. Zaczął dzieciom dokuczać, kopać, pyskować do nauczycielek, do nas zaczął się chamsko i agresywnie odnosić, w szkole przestał uważać na lekcjach, nie pisać nic co inne dzieci pisały.
A ponadto zaczął być bardzo przygnębiony...
Już w zerówce zaczęły się dziać dziwne rzeczy, raz tygodniami był aktywny i bawił się z innymi dziećmi, a potem bawił się tylko sam i nauczycielki nie mogły do niego dotrzeć. Jako, że my jesteśmy genetycznie obciążeni i nasze rodziny też więc zabraliśmy go do psychiatry, na tamtą chwilę stwierdzono mu tylko zaburzenia lękowe. Niedawno znów skonsultowaliśmy się z psychiatrą i powiedziała, że to jest typowa depresja dziecięca. I zaczął przyjmować leki, od tego czasu jest lepiej, ale jeszcze trzeba czekać aż leki zaczną dobrze działać, bo teraz lekarka kazała trochę mu dawkę zwiększyć.
Oprócz tego liczy się nasze wsparcie, rozmowy by tak nie zaczepiał kolegów i by uważał na lekcjach no i siedzenie z nim nad książkami, bo tego czego nie zrobi w szkole na lekcjach to musimy nadrabiać...
Oprócz tego mąż zaczął kontynuować swoją naukę, przynajmniej nie muszę nad nim siedzieć.
5.NOWA DIAGNOZA
Parę miesięcy temu moja psychiatra zmieniła mi diagnozę z depresji nawracającej na chorobę afektywną dwubiegunową, w łagodniejszym przebiegu czyli depresja z hipomanią.
I szczerze teraz gdy podnoszę się z dna chciałabym mieć znów ten nadmiar mocy i poczucie szczęścia...
Jak byłam w psychiatryku to w końcu wpisali mi w diagnozie również borderline. Ja od lat sądziłam,że to mam, ale nigdy nie było to wpisane w papiery. Tego roku zaczęłam też chodzić prywatnie na psychoterapie poznawczo-behawioralną. Ciężko stwierdzić czy mi coś pomaga sądząc po moim ostatnim wybryku, ale usprawiedliwia mnie to ,ze byłam w trakcie odstawiania jednych leków i przyjmowania drugich
6. WAKACJE
W tym roku udało nam się tylko wyjechać do Krakowa, na jedną noc, ale za to dzieci były pierwszy raz pod namiotem. Zobaczyły główną atrakcję czyli smoka i jego jaskinię oraz zwiedziliśmy rynek.
wtorek, 11 grudnia 2018
Depresja okiem dziecka
Od jakiegoś czasu Natan zrobił się agresywny w stosunku do nas i do dzieci. Pani wychowawczyni nie radziła sobie z nim w szkole.
Natan nie mógł się skupić, bardzo ciężkie było odrabianie z nim lekcji. Ciągle tylko agresja i brak koncentracji.
W didatku stał się markotny. Kiedyś było w nim tyle uśmiechu, a teraz był smutny, a na pytanie czy coś sie złego wydarzyło w szkole odpowiadał że nic.
Najgorsze było gdy kładł się na podłodze w szkole i nie chciał się podnieść po jakimś stresującym dniu w tym miejscu. Nie chciał nic mówić. W końcu udało mi się wydusić to z niego i porozmawiać o danej sytuacji i o emocjach, ale to nie przynosiło wielkiego rezultatu.
Zastanawialiśmy się nad psychiatrą i ewentualnym leczeniem, ale znałam depresję bardzo dobrze z własnych doświadczeń. Natan nie miał myśli czy prób samobójczych, nie kaleczył się ostrymi przedmiotami, potrafił bez problemu wstać z łóżka i nie leżeć w nim godzinami...
Słyszałam, że już kilkulatki potrafią na to zachorować i że depresja u dzieci objawia się trochę inaczej niż u dorosłych, jest np agresja, no ale miałam wątpliwości czy psychotropami mam karmić swoje dziecko.
Przypomniało mi się jak ja się czułam ba początku choroby. Byłam bez leków i bez wsparcia z jakiejkolwiek strony.
Nir chciałam doprowadzić do takiego stanu własne dziecko, zwłaszcza że ryzyko zachorowania genetycznie jest duże ze względu na chorych obojga rodziców plus pokolenia wstecz z dwóch stron....
W końcu się zdecydowaliśmy. Dziś mija 3 chyba tydzień odkąd Natan zaczął przyjmować leki.
Od kilku dni jest znaczna poprawa. Natan każdego dnia promienieje w oczach. Gdy przypominam sobir co działo sie niedawno, jaki był "niegrzeczny" jak nie mogliśmy do niego dotrzeć a jak teraz chce się ciągle przytulać i ciągle mówić jak to on to nas kocha, jak zaczyna sie uśmiechać... A od jakiegoś czasu duzo lepiej mu idzie praca domowa. Coraz lepiej się koncentruje i szybciej zapamiętuje. Zaczął też o wiele lepsze oceny dostawać.
Wiem że było warto .
czwartek, 6 grudnia 2018
Dochodzę
Powoli dochodzę do siebie. Obecnie jestem w stanie stabilnym, prawie dobrym...
Jak zejdę całkowicie z wenlafaxyny będę brała znów paroxetynę.
Wróciłam do depakiny, odstawiłam ją bo mi się skończyła a recepta się przedawniła. No i depakina zaczęła mnie wyciszać, już miałam non stop niepokój, non stop mnie ściskało w żołądku, prawie nic nie jadłam i miałam problemy z zoladkiem. Jak tylko ponownie zaczęłam brać depakinę uspokoiłam się. Dalej czuję niepokój ale nie w tak drastycznym stopniu.
Bardzo nasza sytuacj finansowa źle wygląda, do tej pory nie dostalismy 500 plus. Powinnismy dostac przed świętami za kilka miesięcy wstecz. Liczę na to, że to właśnie będzie przed świętami a nie po świętach. A po nowym roku mąż koniecznie idzie do pracy.
Pogodziłam się z sytuacją dotyczącą R. , albo leki mnie tak zamulają że nie myślę o tym. Najważniejsze to, że nie gadają tam w pracy o tym. Wiem bo się pytałam co najmniej 3 osób.
Powoli zaczynam psychicznie przygotowywać się do powrotu do archiwum. Remont jeszcze trwa ale do konca roku powinni zrobić.
Najbardziej się boję reakcji R. na mój powrót. Trudno ja go będę jeszcze bardziej olewać niż on mnie. Teraz to ja będę go traktowała jak trędowatego. Nie będzie to miła praca skoro tak tyle emocji wywołuje jedna osoba, no ale co zrobić.
Póki co skupiam się na tej pracy gdzie jestem obecnie, gdzie wszyscy ludzie są bardzo sympatyczni, nikt doslownie nikt na nikogo nie krzyczy, jest wesoło i czuję sie tu dobrze, choc czasami łapię paranoję, że o mnie gadają za plecami. Pewnie tak jest muszę do tego przywyknąć, w archiwum szefowa też pewnie na mnie gada, tacy są ludzie muszę się do tego przyzwyczaić i zneutralizować.
Święta za rogiem a jaz każdym rokiem coraz mniej się cieszę z świąt. Przeraża mnie sytuacja finansowa w tym miesiącu. Ale jakos damy radę, musimy.