Powoli dochodzę do siebie. Obecnie jestem w stanie stabilnym, prawie dobrym...
Jak zejdę całkowicie z wenlafaxyny będę brała znów paroxetynę.
Wróciłam do depakiny, odstawiłam ją bo mi się skończyła a recepta się przedawniła. No i depakina zaczęła mnie wyciszać, już miałam non stop niepokój, non stop mnie ściskało w żołądku, prawie nic nie jadłam i miałam problemy z zoladkiem. Jak tylko ponownie zaczęłam brać depakinę uspokoiłam się. Dalej czuję niepokój ale nie w tak drastycznym stopniu.
Bardzo nasza sytuacj finansowa źle wygląda, do tej pory nie dostalismy 500 plus. Powinnismy dostac przed świętami za kilka miesięcy wstecz. Liczę na to, że to właśnie będzie przed świętami a nie po świętach. A po nowym roku mąż koniecznie idzie do pracy.
Pogodziłam się z sytuacją dotyczącą R. , albo leki mnie tak zamulają że nie myślę o tym. Najważniejsze to, że nie gadają tam w pracy o tym. Wiem bo się pytałam co najmniej 3 osób.
Powoli zaczynam psychicznie przygotowywać się do powrotu do archiwum. Remont jeszcze trwa ale do konca roku powinni zrobić.
Najbardziej się boję reakcji R. na mój powrót. Trudno ja go będę jeszcze bardziej olewać niż on mnie. Teraz to ja będę go traktowała jak trędowatego. Nie będzie to miła praca skoro tak tyle emocji wywołuje jedna osoba, no ale co zrobić.
Póki co skupiam się na tej pracy gdzie jestem obecnie, gdzie wszyscy ludzie są bardzo sympatyczni, nikt doslownie nikt na nikogo nie krzyczy, jest wesoło i czuję sie tu dobrze, choc czasami łapię paranoję, że o mnie gadają za plecami. Pewnie tak jest muszę do tego przywyknąć, w archiwum szefowa też pewnie na mnie gada, tacy są ludzie muszę się do tego przyzwyczaić i zneutralizować.
Święta za rogiem a jaz każdym rokiem coraz mniej się cieszę z świąt. Przeraża mnie sytuacja finansowa w tym miesiącu. Ale jakos damy radę, musimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz