Długo nie pisałam. Wstyd mi było napisać, że mnie wyjebali z pracy zwłaszcza, że czytają ten blog niepowołane osoby, którzy udupili mnie i moją rodzinę...
Zastanawiam się nad zmianą adresu bloga...
Wyszłam z oddziału dziennego w lekkiej /umiarkowanej depresji by wrócić do pracy. Psycholog i lekarz mi radzili, żeby jeszcze zostać... Wyszłam bo bałam się że stracę pracę w archiwum, którą tak kochałam. Gdy wyszłam pracowałam równe tydzień i mnie wyjebali na zbity pysk. Załamałam się i znów trafiłam na Gawrę. Znów mi się depresja pogorszyła. Wiem dobrze, że wypieprzyli mnie bo w ciągu prawie półtora roku drugi raz byłam w psychiatryku. Oczywiście argumenty podali inne wyssane z palca w pewnym sensie bo w pracy chronionej nie mogli argumentować że za hospitalizację...
Koleżanka z pracy której ufałam, którą pocieszałam tak mnie załatwiła...
Chciałam się odwoływać do sądu pracy, bo myślałam, że osoby z orzeczeniem nie mogą wywalić. Jednak taki doradca mi powiedział, że owszem nie mogą jak ktoś ma stopień znaczny. Ja mam umiarkowany...
Starałam się zapomnieć o tej sprawie, poddałam się, czułam się bezradna, poniżona i źle i niesprawiedliwie potraktowana...
I zaledwie kilka dni zostało czasu do możliwości odwoływania i mnie olśniło. Byłam w stanie hipomanii i czułam, że mogę wszystko... Zaczęłam grzebać w internecie i dogrzebałam się. Okazało się, że mogę odwoływać się jako o dyskryminację w dodatku osoby z niepełnosprawnością...
Mąż wysłał pozew ostatniego dnia możliwego...
A teraz siedzę w depresji i chce mi się płakać... Co ja zrobiłam... Ja, której nic w życiu nie wychodzi chcę się sądzić z wielką ogólnopolską firmą...
Oni sobie wezmą super prawnika a ja nie mam nic nawet świadków...
Moi znajomi z pracy nie pomogą bo jak się dowie szefowa to na pewno znajdzie pomysł by ich zwolnić..
Mogłabym kogoś z oddziału dziennego, ale kogo? Z nikim nie jestem zaprzyjaźniona, wydaje mi się, że odstaję od reszty i wszyscy mają mnie gdzieś....
Gdybym znów dostała hipomanii na czas sądu to by mi nie uwierzyli, że jestem w depresji. Nie wiem jak sobie poradzę sama w sądzie, nawet męża tam nie wpuszczą bo sprawa niby jego nie dotyczy, chyba że mogłabym go dać jako świadka?! Ale czy uwierzą komuś tak mi bliskiemu jak on?
Mogłabym spróbować pójść do darmowego prawnika. Szkoda, że nie mam z K. kontaktu jego ciotka była by doskonała...
A taki darmowy to nie wiem czy byłby w stanie mnie reprezentować w sądzie...
A samą to mnie tak zgnoją, że zapadnę się w wielką depresję znając siebie...
Mam 31 lat w swoim życiu byłam już na wielu sprawach w sądzie i żadna nie przyniosła czegoś dobrego dla mnie, więc po co się pchałam skoro i tak tylko jeszcze gorzej się poczuję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz