W mojej pracy następuje ciągła wymiana Ukraińców. Zostają na około jedną dobę, ośrodek pomaga im załatwić rodziny, które ich przyjmą i wyjeżdżają następnego dnia i przyjeżdżają kolejni z granicy...
Jak się boję... Większy hałas mnie przeraża, przed chwilą było jakieś bum... A co tamci mają powiedzieć...
Jestem teraz przerażona, ale więcej jest momentów gdy jestem spokojna i mam wyrzuty sumienia. Bo tam tragedia wojna i giną ludzie a tu spokój. Mam męża, dzieci przyjaciół, dach nad głową i pracę. Jakie to niesprawiedliwe!
Chciałabym pomóc, ale nie mamy warunków by u nas zamieszkali. Spróbuję pomóc w inny sposób...
Pandemia prędzej czy później się skończy. A wojna, dopiero co się zaczęła i JESZCZE póki co nie w Polsce, ale to nadejdzie prędzej czy później nadejdzie. Wolałabym już teraz zginąć niż żyć tym strachem codziennym. Wiem teraz tak piszę bo nie mam nic innego do roboty i myśli mi płyną... W ciągu dnia śpię, siedzę z dziećmi, zakupy praca, rodzina przyjaciele i nie myśli się o tym co źle. A gdy zostaje sama ze swoimi myślami wtedy jest koszmar...
Do tego jeszcze chodzi prześladowanie synka w szkole, załatwianie mu nowej szkoły i stres w pracy i taki codzienny stres. I nie wiem jak ja daję radę jakoś funkcjonować. Bo daję radę pracować, nie wpadać w depresję, być matką, żoną i przyjaciółką. I skąd biorę na to siły? Potrafię się też śmiać codziennie tylko potem te wyrzuty sumienia...
Trzeba żyć dalej, mimo wszystko, choć tak moja dusza pragnie już Raju, to po coś tu jestem.
Może życie to nie tylko czyściec zesłany nam przez Adama i Ewę, może to większy sens? Są przecież radości, mimo wszystko.
Mam nadzieję, że zamieszczając tu kolejny wpis będzie już o wiele lepiej... Choć wątpię w to bo wojna dopiero się rozpoczęła, pandemia trwa, a syna w szkole prześladują. Błagam niech się coś skończy, przynajmniej coś z tych trzech rzeczy! I że nie będzie już gorzej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz