niedziela, 25 listopada 2018

Zwariuję zaraz

Ogarnia mnie rozpacz, najgorsze że jestem z tym sama.
Mężu nie dam rady o tym powiedzieć, to taka sytuacja, że on nie jest w stanie mnie zrozumieć, wczuć się i mi pomóc.
Znajomi mają już dosyć tego jak im o tym mówię.
Jestem z tym sama i się wewnątrz duszę.
Nie mówiąc już o myślach s, o których nawet mąż nic nie wie.
Nie biorę depakiny bo mi się skończyła. Za tydzień mam psychiatrę. Nie lubię tego leku gdyż nie wpadam w taką hipomanię jak kiedyś, no ale nie mam takiej wielkiej huśtawki nastrojów gdy ją biorę. Teraz i tak spadam na dno.  Muszę chyba lekiem Cirus Duo się poratować. Lek niby na zatoki, ale stosuję go czasem gdy mam okropnie obniżony nastrój, wtedy mam nastrój bardziej w normie a czasem i górkę. Rzadko go stosuję, musze na niego uważać, bo zawiera właśnie pseudoefedrynę, która ma wlasniw działanie pobudzające. Jest takim dla mnie antydepresantem który dziala od razu.

P.S.
Coś pozytywnego.
Miałam bardzo intensywny weekend. Musieliśmy nauczyć się wiersza do szkoły, oraz zrobic artystyczną pracę domową. Trzeba było wymyśleć grę i ją zrobić. Wspólnie wymyśliliśmy cos w stylu memo. Tyle że na jednych kwadracikach były wyciete przez nas obrazki a na drugich słowa odpowiadajace za te obrazki. Gra się tak jak w memo tylko parą jest obrazek i slowo. Bardzo długo robiliśmy tą grę ale wspólnymi siłami się udało. Natan wybierał i wycinał obrazki z gazetki, zrobił i podpisał kopertę do gry, ja i Michał robilismy te kwadraciki ja naklejałam i opisywałam słowa. No i gra zrobiona. Sara w tym czasie się pluskała w wannie. Takie wspólne wykonywanie czegoś zbliża. I mi dodatkowo poprawiło nastrój. Mam nadzieję, że Natek dostanie dobre oceny, za tą grę i za wierszyk.
Prawdę mówiąc gdy robiłam tą grę to miałam kryzys, odpoczywając napisałam tą notkę przed post scriptum, a potem znówu usiedlismy po przerwie do pracy, a teraz jak skończyliśmy czuję się lepiej. Spełniłam swoje zadanie jako mama, oprocz tego dziś byliśmy na urodzinach przyjaciółki Sary. Michał miał szkołę, a żeby zdążyć umówiliśmy się pod Arkadią. Ja sama miałam tam przyjechać z dziećmi, sama. Ja mam z tym problem, boję się sama gdzieś jezdzić z dziećmi, no ale udało się i jestem z siebie dziś zadowolona. Ktoś normalny czytając to może uznać, że to nic trudnego. Kiedyś chyba nie miałam z tym problemu, teraz się boję że sobie nie poradzę, no ale dałam radę 😀 zuch matka!

Wiem, że to głupie, ale czasami chciałabym mieć mamę, taką którą jestem dla mych dzieci. Jestem o wiele dalej do ideału niż większość matek, mam momenty gdy zapadam, się albo jestem nie miła czy krzycze na dzieci, ale wolałabym mieć siebie za matkę niż tą którą miałam.
Mimo wszystko kocham swoją matkę i wiele jej rzeczy wybaczyłam, miałam toksyczne dzieciństwo, ale tak naprawdę wiem, że to działo się głównie przez jej chorobę. Tyle, że ona nie chciała się leczyć, nie widziała, żadnych swoich błędów i chorych jazd, nie próbowała zmienić swojego postępowania, nie chodziła do psychologa czy na psychoterapię... Ja dostrzegam swoje postępowanie i staram się zmienić, bez leków bym była żywym trupem, a terapia mi pomaga się zmienić.
To tyle co chciałam napisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz