środa, 25 maja 2016

Chemia

Bardzo nie lubię jak nie mam z kimś kontaktu przez dłuższy czas i w koncu gadamy i pada pytanie z moich ust "co słychać" i najczęstsza odpowiedz "u mnie postaremu" albo "wszystko ok" itp
 Przez dwa lata od zeszłego kontaktu zupełnie nic sie nie wydarzyło nowego? Nie chodzi mi by opowiadali mi całe swoje życie ale cokolwiek np że mam nową pracę lub dostałem podwyżkę czy robimy remont. Cokolwiek ale nie to że nic sie nie zmieniło! I o czym ja mam rozmawiac z tymi ludzmi? Często się wkurzam i odpisuję "u mnie też ok" i następuje koniec rozmowy.
A może to ich życie jest takie bezbarwne, ze nic sie nie dzieję? Może rzadko kto ma życie takie wielowątkowe jak ja. U mnie zawsze się mega dużo dzieję.
Ostatnio mam ciężki czas ponieważ matce zdiagnozowali zaawansowany nowotwór złośliwy. Miała poważną operacje teraz za kilka dni zaczyna się chemia.
Ja nie wierzę w przypadek. Zawsze coś co się dzieję w moim życiu, daje mi lekcję i oddzialuje jakoś później w życiu. Jakiś czas temu wybrałam się z mężem na film. Miał być o samotnej matce z dzieckiem, okazało się ze był o wiele powazniejszym filmem. Był o matce chorej na nowotwór. Była w nim dokładnie pokazana chemia i jak ta matka walczyła ze śmiercią, jak jej zależało na każdej chwili... Po tym filmie ogarnął mnie lęk. Że w moim życiu zawsze coś po coś jest. Bóg mi nie pokazał tego filmu przypadkiem. Zaczęłam myśleć że to może mnie za jakis czas czeka chemioterapia i kolejna choroba. Później o tym lęku przed nowotworem zapomniałam. Dwa miesiace pozniej dowiaduję sie ze to nie ja tylko moja matka ma nowotwór....

Nastąpiło załamanie, zaczęłam myśleć że gdyby nie dzieci i mąż to bym zanurzyla rozpacz w alkoholu jak to było w przypadku śmierci mojej babci.
Ale nie mogę zmarnować życia swoim dzieciom, za bardzo je kocham, no i męża nie mogę zawieść.
Sytuacja jest dla mnie wyjatkowo ciężka bo wczesniej matkę traktowałam jak wroga ktory zniszczył mi życie... Ciężko mi zrozumieć ze ktoś tak odlegly mi jak moja matka, że potrafie bardzo przeżywać tą chorobę i w cale matka nie jest mi daleka. Cieszę sie z weekendów kiedy ona jest i poświęca czas mym dzieciom. Bo wiem ze lada dzień może jej zabraknąć....
Straciłam już wszelkie nadzieję, a to nie miało być tak! Przeciez chciałam pokazać swój zyciorys rodzicom by zobaczyli jak sie czułam, oni do dzis nie mają pojęcia że byłam o krok od alkoholizmu i krok od narkotyków...
Chciałam im pokazać co robili zle, jak się to odbilo na moim zdrowiu, kiedy mi ich szczegolnie brakowało i chcialabym polepszyć relacje z matką...ale teraz nie pokaże im życiorysu. Teraz nie jest na to czas. Podobno jest nadzieja, skoro lekarze zdecydowali się dac chemie. Jak widzą ze nie ma szans by chemia pomogła to nie dają jej.
Na codzień nie widać tego ale mocno to przeżywam już zaczęłam myśleć o pogrzebie matki choc tak bardzo chce i mam odrobine nadziei ze wyjdzie z tego.
Nie mogę tylko skupiać sie na tej jednej rzeczy choc mi tak trudno... Staram sie myśleć i wczuwac w inne sytuacje. Niedawno dzieci w przedszkolu miały uroczystość z okazji dnia mamy i taty. Śpiewały piosenki, mówiły wierszyki, i nawet tańczyli. Zrobily tez dla nas prezenty. Ja bardzo się wzruszylam piękne to było.

W szkole niedlugo egzamin zawodowy. W lipcu jakos będzie. W czerwcu jedziemy do wiezienia poznać więźniów i warunki w jakich żyją.
W szkole też pojawił się pomysł bysmy my wszyscy z grupy założyli ośrodek dla osób wychodzacych z uzaleznienia i ich rodzin.  Szkoła chce nam w tym pomóc. Na razie zbieramy pomysły od wszystkich osób. Mam nadzieję ze sie uda i nie będę cale zycie myla kibli. Ze będę miała sensowną robotę i będę komuś pomagała wstać na nogi. Koniec na dziś.

2 komentarze:

  1. Jak wiesz nie modlę się, ale mam wielką nadzieję, że Twojej mamie się poprawi.
    Chciałabym więcej z Tobą gadać, ale mam ostatnio gorsze nastroje, więc wolę nikogo w to nie wciągać. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli tylko miało by poprawić Ci samopoczucie to wciagaj mnie śmiało a jesli wolisz sama przeczekać to rozumiem i nie nalegam
    3maj się

    OdpowiedzUsuń