niedziela, 4 listopada 2018

Pójście na dno

Zapadłam się ponownie w otchłań depresji.
Tym razem to po części jest moja wina, gdyż zrobiłam pod wpływem alkoholu coś co z góry jest wiadomo na porażkę. Zawiodłam siebie i męża, odkryłam też że jestem jednak podatna na to, choć wcześniej sądziłam, że zawsze i wszędzie powiem "nie" a jednak...

Tak jak sądziłam, wywołało to u mnie depresję, pewnie nie tylko to, bo zostałam przeniesiona zawodowo w inne miejsce, co było dla mnie kolejnym ciosem, bo inaczej to wszystko sobię wyobrażałam. Akurat w najgorszym momencie zostałam oddelegowana, gdyby to był np tydzień później tak mocno bym się nie przejęła.
Modliłam się wcześniej, pewnie modlitwa została wysłuchana, stąd to przeniesienie, tylko to nie tak miało wyglądać, dlaczego muszę tak bardzo cierpieć?!

Pojawiły się myśli samobójcze i lęk, że nie podołam temu zadaniu. Ma mnie półtorej miesiąca nie być, czy ktoś w ogóle zauważy moją nieobecność? Pewnie nie, jestem pewnie zwykłym przeciętnym pracownikiem, no może nie przeciętnym bo chorym psychicznie  i raczej nikt nie będzie za mną tęsknił.
A ja będę za paroma osobami, które stały się mi bliskie, ale kogo to obchodzi?
Kogo w pracy interesuje to jak się czuję?
I nie wiem czy to jest sens tak się męczyć. Może uda mi się wyzdrowieć z uczucia przez te półtorej miesiąca, no i co i wrócę tam i wszystko na nowo się rozbudzi?!
Nie wiem czy dam w ogóle radę obecnie pracować, depresja mi się pogłębia, nie wiem czy nie zdecyduję się na oddział dzienny. Wtedy bym już na pewno nie pokazała się więcej w pracy i bym już nigdy w życiu nie zobaczyła pewnych osób, wtedy bym może wyzdrowiała z tych uczuć.

Póki co spróbuję żyć jak normalną osoba, która musi rano iść do pracy, a jeżeli sobie nie poradzę z nową pracą, z uczuciami, emocjami i samotnością to wtedy zrobię krok do szpitala.

Czy pójdę w tą stronę czy w drugą to i tak wiem, że moje życie nie ma sensu i chciałabym być w Niebie by nie cierpieć więcej.

1 komentarz: