niedziela, 23 grudnia 2018
podsumowanie roku
jak co roku robię podsumowanie roku.
1. ŚMIERĆ
Na początku stycznia dowiedziałam się o śmierci mojego kolegi z klasy ze szkoły podstawowej. Do dziś nie wiem co było tym spowodowane, cierpiał na depresję więc sądziłam że samobójstwo popęłnł, zwłaszcza, że wszyscy się od niego odwrócili, ja niestety też. Może gdybym nie zerwała z nim kontaktu i go wysłuchała może by dalej żył?
W tym roku dowiedziałam się też o śmierci innego kolegi z tej samej klasy podstawowej. Wiem, że miał wypadek, nie pamiętam, ale chyba zginą na motorze. On był moim pierwszym jakby chłopakiem, jeśli można tak to nazwać mając osiem lat...
Ten rok był jakoś strasznie pechowy, co krok zdarzało się jakieś nieszczęście. W tym roku również miał wypadek i zginął chyba na motorze, nowy dyrektor Kąta, który w sumie co zacżął pęłnić funkcję dyrektorskie. Znałam go, za moich czasów był psychologiem w szkole, ale jakoś się go zawsze bałam, wolałam rozmawiać o swoich problemach z Dominiką - psycholożką z kąta, czy Mewą- wychowawczynią.
Na początku tego roku również ja uległam wypadkowi, miałam naprawdę sporo szczęścia, że przeżyłam. Wpadłam pod tramwaj i straciłam przytomność. Karetka zabrała mnie do szpitala, w którym się ocknęłam. Jakimś cudem nic mi się nie stało i kilka godzin później wyszłam ze szpitala, nie mogąc w ogóle się ruszać, nawet gdy leżałam to mnie cholernie bolało, co dopiero gdy musiałam ruszyć się do toalety. Mimo,że każdego dnia jęczałam z bólu, szybko udało mi się wrócić do pracy, którą tydzień przed wypadkiem podjęłam i bałam się, że mnie wyleją przez ten wypadek, może nawet byłoby lepiej, gdybym dopiero co zaczęła i już nie pracowała, może nie miałabym tyle problemów co mam teraz...
Mojej matce znów wrócił nowotwór jest w ciężkim stanie, sądzę, że to jej ostatnie święta...
2. PRACA
Tak jak już mówiłam na początku roku dostałam pracę w archiwum. Wcześniej przez lata pracowałam przy sprzątaniu, ale czułam się coraz gorzej pracując jako sprzątaczkai chciałam to zmienić.
Naprawdę bardzo długo szukałam pracy dla siebie, czyli dla osoby z orzeczeniem, ze średnim wykształceniem. Miałam propozycję pracy przy osobach bezdomnych, ale to byłoby na noce, nie wiem czy tak długo bym wytrzymała w nocnych warunkach pracy przy swojej chorobie i lekach. Kiedyś sprzątałam kino w nocy ale długo nie pociągnęłam. No ale może kiedyś uda mi się spróbować...
Tak więc z osoby sprzątającej jakby awansowałam na stanowisko Referent w Dziale Archiwum. I pracuję tam do tej pory. Jest to praca biurowo-archiwizacyjna. Bardzo lubię to miejsce. Przez ten rok miałam parę swoich kryzysów, ale mimo to szefowa dała mi szansę, a ludzie mimo, to, że wiedzą co zrobiłam i za co trafiłam do szpitala to mimo wszystko mnie lubią.....
To jest najlepsza praca jaką w życiu miałam i staram się ją utrzymać, mimo że gdy jestem w atakach depresji to jest ciężko, bo nie mogę iść na zwolnienie, czy trafić znów do szpitala, mam warunek.
Wiem, że tak nie powinno być, że to praca dla ludzi z orzeczeniem. Ale naprawdę bardzo mi się podoba w tej pracy, głównie tu chodzi o atmosferę między pracownikami i o to, że jestem akceptowana. Jakbym nie mogła tu pracować to gdzie? nie chcę wrócić do mycia kibli!
Są też minusy tej pracy, bo od jakiegoś czasu mam kryzys z mężem, spowodowany przez kolegę z pracy. Mąż jest zazdrosny to zrozumiałe, ale nigdy go nie zdradziłam. Ten chłopak zdaje sobie sprawę, że mam rodzinę i się wycofał...
3. ALKOHOL I KOLEJNY SZPITAL
W roku 2018 miałam sporo skrajnych nastrojów. Żeby nabrać sił i odpocząć od domu spotykałam się głównie z moimi dwiema przyjaciółkami i odreagowywałam za pomocą alkoholu, raz mi się zdarzyło, że za pomocą innej substancji i potem strasznie tego żałowałam.
W sumie wychodzę tak około raz, dwa razy w ciągu miesiąca, często nocowałam u jednej z przyjaciółek, dopóki się nie wyprowadziła. Wiem, że alkohol a tym bardziej co innego razem z moimi lekami jest niebezpieczny, raz i to w tym roku, przez to, że wypiłam butelkę wina, mocno się okaleczyłam i karetka mnie zabrała do psychiatryka. Oczywiście w pracy wszyscy się dowiedzieli, co zrobiłam, ale i tak mnie dobrze traktują, tylko szefowa postawiła warunek. Bo w sumie jak to powiedziała, jeżeli coś takiego robię ku sobie, to skąd ona może mieć pewność, że w pracy nikomu nie zagrażam, ech. tak więc, nie może się ona dowiedzieć że kiedyś i niedawno, znów to zrobiłam. Zresztą nie mogę iść do szpitala, bo muszę pomagać synkowi przy lekcjach...
4.SZKOŁY I NOWE PROBLEMY
Dzieci we wrześniu poszły do szkoły, Nat do pierwszej klasy a Sara do zerówki. Zaczął się nowy rozdział w życiu dzieci tak więc i w naszym. Skończyła się laba a zaczęła nauka a z tym problemy.
Na początku było ok, ale gdy zaczeli od Natana wymagać by się uczył, przerosło go. Z grzecznego chłopca, stał się potworkiem. Zaczął dzieciom dokuczać, kopać, pyskować do nauczycielek, do nas zaczął się chamsko i agresywnie odnosić, w szkole przestał uważać na lekcjach, nie pisać nic co inne dzieci pisały.
A ponadto zaczął być bardzo przygnębiony...
Już w zerówce zaczęły się dziać dziwne rzeczy, raz tygodniami był aktywny i bawił się z innymi dziećmi, a potem bawił się tylko sam i nauczycielki nie mogły do niego dotrzeć. Jako, że my jesteśmy genetycznie obciążeni i nasze rodziny też więc zabraliśmy go do psychiatry, na tamtą chwilę stwierdzono mu tylko zaburzenia lękowe. Niedawno znów skonsultowaliśmy się z psychiatrą i powiedziała, że to jest typowa depresja dziecięca. I zaczął przyjmować leki, od tego czasu jest lepiej, ale jeszcze trzeba czekać aż leki zaczną dobrze działać, bo teraz lekarka kazała trochę mu dawkę zwiększyć.
Oprócz tego liczy się nasze wsparcie, rozmowy by tak nie zaczepiał kolegów i by uważał na lekcjach no i siedzenie z nim nad książkami, bo tego czego nie zrobi w szkole na lekcjach to musimy nadrabiać...
Oprócz tego mąż zaczął kontynuować swoją naukę, przynajmniej nie muszę nad nim siedzieć.
5.NOWA DIAGNOZA
Parę miesięcy temu moja psychiatra zmieniła mi diagnozę z depresji nawracającej na chorobę afektywną dwubiegunową, w łagodniejszym przebiegu czyli depresja z hipomanią.
I szczerze teraz gdy podnoszę się z dna chciałabym mieć znów ten nadmiar mocy i poczucie szczęścia...
Jak byłam w psychiatryku to w końcu wpisali mi w diagnozie również borderline. Ja od lat sądziłam,że to mam, ale nigdy nie było to wpisane w papiery. Tego roku zaczęłam też chodzić prywatnie na psychoterapie poznawczo-behawioralną. Ciężko stwierdzić czy mi coś pomaga sądząc po moim ostatnim wybryku, ale usprawiedliwia mnie to ,ze byłam w trakcie odstawiania jednych leków i przyjmowania drugich
6. WAKACJE
W tym roku udało nam się tylko wyjechać do Krakowa, na jedną noc, ale za to dzieci były pierwszy raz pod namiotem. Zobaczyły główną atrakcję czyli smoka i jego jaskinię oraz zwiedziliśmy rynek.
wtorek, 11 grudnia 2018
Depresja okiem dziecka
Od jakiegoś czasu Natan zrobił się agresywny w stosunku do nas i do dzieci. Pani wychowawczyni nie radziła sobie z nim w szkole.
Natan nie mógł się skupić, bardzo ciężkie było odrabianie z nim lekcji. Ciągle tylko agresja i brak koncentracji.
W didatku stał się markotny. Kiedyś było w nim tyle uśmiechu, a teraz był smutny, a na pytanie czy coś sie złego wydarzyło w szkole odpowiadał że nic.
Najgorsze było gdy kładł się na podłodze w szkole i nie chciał się podnieść po jakimś stresującym dniu w tym miejscu. Nie chciał nic mówić. W końcu udało mi się wydusić to z niego i porozmawiać o danej sytuacji i o emocjach, ale to nie przynosiło wielkiego rezultatu.
Zastanawialiśmy się nad psychiatrą i ewentualnym leczeniem, ale znałam depresję bardzo dobrze z własnych doświadczeń. Natan nie miał myśli czy prób samobójczych, nie kaleczył się ostrymi przedmiotami, potrafił bez problemu wstać z łóżka i nie leżeć w nim godzinami...
Słyszałam, że już kilkulatki potrafią na to zachorować i że depresja u dzieci objawia się trochę inaczej niż u dorosłych, jest np agresja, no ale miałam wątpliwości czy psychotropami mam karmić swoje dziecko.
Przypomniało mi się jak ja się czułam ba początku choroby. Byłam bez leków i bez wsparcia z jakiejkolwiek strony.
Nir chciałam doprowadzić do takiego stanu własne dziecko, zwłaszcza że ryzyko zachorowania genetycznie jest duże ze względu na chorych obojga rodziców plus pokolenia wstecz z dwóch stron....
W końcu się zdecydowaliśmy. Dziś mija 3 chyba tydzień odkąd Natan zaczął przyjmować leki.
Od kilku dni jest znaczna poprawa. Natan każdego dnia promienieje w oczach. Gdy przypominam sobir co działo sie niedawno, jaki był "niegrzeczny" jak nie mogliśmy do niego dotrzeć a jak teraz chce się ciągle przytulać i ciągle mówić jak to on to nas kocha, jak zaczyna sie uśmiechać... A od jakiegoś czasu duzo lepiej mu idzie praca domowa. Coraz lepiej się koncentruje i szybciej zapamiętuje. Zaczął też o wiele lepsze oceny dostawać.
Wiem że było warto .
czwartek, 6 grudnia 2018
Dochodzę
Powoli dochodzę do siebie. Obecnie jestem w stanie stabilnym, prawie dobrym...
Jak zejdę całkowicie z wenlafaxyny będę brała znów paroxetynę.
Wróciłam do depakiny, odstawiłam ją bo mi się skończyła a recepta się przedawniła. No i depakina zaczęła mnie wyciszać, już miałam non stop niepokój, non stop mnie ściskało w żołądku, prawie nic nie jadłam i miałam problemy z zoladkiem. Jak tylko ponownie zaczęłam brać depakinę uspokoiłam się. Dalej czuję niepokój ale nie w tak drastycznym stopniu.
Bardzo nasza sytuacj finansowa źle wygląda, do tej pory nie dostalismy 500 plus. Powinnismy dostac przed świętami za kilka miesięcy wstecz. Liczę na to, że to właśnie będzie przed świętami a nie po świętach. A po nowym roku mąż koniecznie idzie do pracy.
Pogodziłam się z sytuacją dotyczącą R. , albo leki mnie tak zamulają że nie myślę o tym. Najważniejsze to, że nie gadają tam w pracy o tym. Wiem bo się pytałam co najmniej 3 osób.
Powoli zaczynam psychicznie przygotowywać się do powrotu do archiwum. Remont jeszcze trwa ale do konca roku powinni zrobić.
Najbardziej się boję reakcji R. na mój powrót. Trudno ja go będę jeszcze bardziej olewać niż on mnie. Teraz to ja będę go traktowała jak trędowatego. Nie będzie to miła praca skoro tak tyle emocji wywołuje jedna osoba, no ale co zrobić.
Póki co skupiam się na tej pracy gdzie jestem obecnie, gdzie wszyscy ludzie są bardzo sympatyczni, nikt doslownie nikt na nikogo nie krzyczy, jest wesoło i czuję sie tu dobrze, choc czasami łapię paranoję, że o mnie gadają za plecami. Pewnie tak jest muszę do tego przywyknąć, w archiwum szefowa też pewnie na mnie gada, tacy są ludzie muszę się do tego przyzwyczaić i zneutralizować.
Święta za rogiem a jaz każdym rokiem coraz mniej się cieszę z świąt. Przeraża mnie sytuacja finansowa w tym miesiącu. Ale jakos damy radę, musimy.
niedziela, 25 listopada 2018
Zwariuję zaraz
Mężu nie dam rady o tym powiedzieć, to taka sytuacja, że on nie jest w stanie mnie zrozumieć, wczuć się i mi pomóc.
Znajomi mają już dosyć tego jak im o tym mówię.
Jestem z tym sama i się wewnątrz duszę.
Nie mówiąc już o myślach s, o których nawet mąż nic nie wie.
Nie biorę depakiny bo mi się skończyła. Za tydzień mam psychiatrę. Nie lubię tego leku gdyż nie wpadam w taką hipomanię jak kiedyś, no ale nie mam takiej wielkiej huśtawki nastrojów gdy ją biorę. Teraz i tak spadam na dno. Muszę chyba lekiem Cirus Duo się poratować. Lek niby na zatoki, ale stosuję go czasem gdy mam okropnie obniżony nastrój, wtedy mam nastrój bardziej w normie a czasem i górkę. Rzadko go stosuję, musze na niego uważać, bo zawiera właśnie pseudoefedrynę, która ma wlasniw działanie pobudzające. Jest takim dla mnie antydepresantem który dziala od razu.
P.S.
Coś pozytywnego.
Miałam bardzo intensywny weekend. Musieliśmy nauczyć się wiersza do szkoły, oraz zrobic artystyczną pracę domową. Trzeba było wymyśleć grę i ją zrobić. Wspólnie wymyśliliśmy cos w stylu memo. Tyle że na jednych kwadracikach były wyciete przez nas obrazki a na drugich słowa odpowiadajace za te obrazki. Gra się tak jak w memo tylko parą jest obrazek i slowo. Bardzo długo robiliśmy tą grę ale wspólnymi siłami się udało. Natan wybierał i wycinał obrazki z gazetki, zrobił i podpisał kopertę do gry, ja i Michał robilismy te kwadraciki ja naklejałam i opisywałam słowa. No i gra zrobiona. Sara w tym czasie się pluskała w wannie. Takie wspólne wykonywanie czegoś zbliża. I mi dodatkowo poprawiło nastrój. Mam nadzieję, że Natek dostanie dobre oceny, za tą grę i za wierszyk.
Prawdę mówiąc gdy robiłam tą grę to miałam kryzys, odpoczywając napisałam tą notkę przed post scriptum, a potem znówu usiedlismy po przerwie do pracy, a teraz jak skończyliśmy czuję się lepiej. Spełniłam swoje zadanie jako mama, oprocz tego dziś byliśmy na urodzinach przyjaciółki Sary. Michał miał szkołę, a żeby zdążyć umówiliśmy się pod Arkadią. Ja sama miałam tam przyjechać z dziećmi, sama. Ja mam z tym problem, boję się sama gdzieś jezdzić z dziećmi, no ale udało się i jestem z siebie dziś zadowolona. Ktoś normalny czytając to może uznać, że to nic trudnego. Kiedyś chyba nie miałam z tym problemu, teraz się boję że sobie nie poradzę, no ale dałam radę 😀 zuch matka!
Wiem, że to głupie, ale czasami chciałabym mieć mamę, taką którą jestem dla mych dzieci. Jestem o wiele dalej do ideału niż większość matek, mam momenty gdy zapadam, się albo jestem nie miła czy krzycze na dzieci, ale wolałabym mieć siebie za matkę niż tą którą miałam.
Mimo wszystko kocham swoją matkę i wiele jej rzeczy wybaczyłam, miałam toksyczne dzieciństwo, ale tak naprawdę wiem, że to działo się głównie przez jej chorobę. Tyle, że ona nie chciała się leczyć, nie widziała, żadnych swoich błędów i chorych jazd, nie próbowała zmienić swojego postępowania, nie chodziła do psychologa czy na psychoterapię... Ja dostrzegam swoje postępowanie i staram się zmienić, bez leków bym była żywym trupem, a terapia mi pomaga się zmienić.
To tyle co chciałam napisać.
piątek, 23 listopada 2018
Dno
Przed chwilą miałam myśli s
Przed chwilą myślałam o śmierci
I wyobrażałam się siebie pochlastaną.
Depakina mi się skończyła
Eutyrox zapominam brać na czczo
Ale to nie oto w tym chodzi
Nienawidzę miłości
Jestem w małżeństwie ale nie czuję czegoś tego
Małżeństwo to codzienność
Wspólne problemy i dzieci
A nas w tym brak
Nie umiałabym żyć bez Ciebie ani Ty beze mnie
To uzależnienie
Czy miłość
?
Muszę szukać każdego dnia celu, który pomoże mi żyć,
Ciebie nie ma
Ty jesteś
Oni są
Ich nie ma
Ja umieram
Krzyk rozpaczy
Bezsens
Rozpacz
Brak uczuć
Brak kasy
Brak życia
We dwoje
środa, 7 listopada 2018
Rozszczepienie
Kupiłam wczoraj książkę pt Borderline. Autoterapia Anki Mrówczyńskiej. Książka jest mega zajebista. Przeczytałam sporo artykułów, parę blogów i jedną książkę o tym zaburzeniu. I do tej pory żadna z tych rzeczy tak dobitnie tego nie ujęła. Anka jest również jak ja osobą z borderline, jest również w podobnym do mnie wieku. Ta treść tej książki, którą do tej pory przeczytałam, trafiła do mnie w samo sedno. Normalnie tak jakby ktoś opisywał mój stan tego czemu się w danym momencie pociełam, dokładnie tak samo tez odbieram złość jak autorką tej książki itp
Anka prowadzi w tej książce autoterapie. Zachęca też czytelników by spróbowali podobnie tak jak ona na swoim przykładzie. Przed chwilą taką autoterapię przeprowadziłam na sobie w myślach o tym co tak naprawdę najbardziej mnie boli i rujnuje mi życie od 15 lat. I wiecie naprawdę mi to pomogło!
Postanowiłam opisać to co przed chwilą w myślach przeżyłam:
- Czy czujesz się normalna?
- Nie
- Czy to z powodu zaburzeń psychicznych?
- Nie, bo to chodzi o to, że chyba jestem upośledzona umysłowo
- Ale jak to? Masz męża, dzieci, sporo osiągnęłaś w życiu, osoba upośledzona umysłowo, nie da rady zajmować się dziećmi
- Jak się ma lekkie upośledzenie, to da radę założyć rodzinę
- Tak ale taką osobą trzeba się opiekować i jej dziećmi sama przy dzieciach sobie nie poradzi.
- Mi samej bardzo trudno z dziećmi gdy mąż jest np cały dzień w szkole
- No ale nie chodzą głodne cały dzień, zajmujesz się nimi
- No tak ale mogłabym lepiej
- Może Twoje zaburzenie psychiczne Ci w tym przeszkadza, może nie wierzysz w swoje możliwości?
- Może...
- Ale to wcale nie znaczy, że jesteś osobą upośledzoną.
- Tak ale nie umiem spraw załatwiać, załatwiam z wielkim oporem, boję tego
- Bo nie wierzysz w siebie, bo boisz się, że urzędnicy na Ciebie nakrzyczą, ale mimo to sporo spraw sama załatwiłaś, bez pomocy rodziców czy męża.
- No tak... Ale inni ludzie myślą szybciej, są bardziej błyskotliwi, a ja zanim odpowiem na jakieś pytanie to upłynie trochę czasu
- Bo jesteś introwertykiem, poza tym nie jesteś pewna siebie,pewna tego co mówisz...
- No ale w szkole zawsze się bardzo źle uczyłam, ciężko do mnie dociera wiedza, jak coś zapamiętam to zaraz zapomnę, przecież to widać że coś ze mną jest nie tak...
- Jesteś osobą po przejściach, z depresją, borderline. Bardzo ciężko się komuś uczyć, kto ma zaniżony nastrój i ma myśli samobójcze, w podstawówce nikt z rodziców nie pilnował Cię z nauką, nie sprawdzał czy się nauczyłaś, nikogo to nie interesowało, że masz się czegoś nauczyć, a dodatkowo w gimnazjum pewna nieszanowna głupia baba ciągle Ci wmawiała, że nie umiesz się uczyć i mówiła wprost że jesteś upośledzona...
- No bo tak jest....
- A przypomnij w skrócie jak się to zaczęło...
- Moja matka od najmłodszych lat ciągle uważała, że coś ze mną jest nie tak, a dodam, że sama leczyła się psychiatrycznie
- Przenosiła swoje objawy choroby na Ciebie, uważała, że ze wszystkimi jest coś nie tak że tylko nie z nią, a że Ty byłaś jej wtedy pod ręką to spadło na Ciebie, tak samo jak wcześniej przerzucała swoją chorobę na Twojego ojca i jego wysyłała do psychiatryka, a teraz to samo robi z Twoim dzieckiem...
- No i łaziła ze mną od najmłodszych lat po psychologach, wręcz zmuszała mnie do chodzenia do nich. Aż w końcu trafiłam na Andrzeja Samsona, psychologa, który mnie molestował, a potem dalej zmuszała do chodzenia po gabinetach a ja ich nienawidziłam!
- Opowiedz o gimnazjum...
- Zapisała mnie do gimnazjum z oddziałami integracyjnymi, bo w końcu uważała, że coś jest ze mną nie tak no i kazała mi pójść do poradni psychologiczno - pedagogicznej by zrobić testy bym mogła być pod specjalną troską tej głupiej pedagog specjalnej. Tyle że ja wtedy nie rozumiałam po co są te testy. I zrobiłam je jak najbardziej na odwal się by jak najszybciej wyjść z tego miejsca no bo nienawidziłam tych wszystkich poradni, psychologów itp ze względu na molestowanie. Te testy były na inteligencję i nie tylko. No i wyszło jak wyszło, kiepsko mi wyszły te testy i zostałam zakwalifikowana jako osoba upośledzona....
- Czyli sama widzisz, że nie jesteś osobą upośledzoną, tylko przez niefortunne zdarzenia dostałaś nieprawdziwą diagnozę?!
- No tak jakby...
- To znaczy?
- No bo wielokrotnie mi robili test na IQ już w późniejszych okolicznościach...
- Gdzie robili i jaki był wynik?
- Raz robili w psychiatryku....
- A powiedz nam jeszcze co się stało, że zdiagnozowali u Ciebie depresję, w późniejszym czasie CHAD i borderline?
- W tym piekielnym integracyjnym gimnazjum mi bardzo dokuczali, rówieśnicy, że jestem ta "integracyjna" nienormalna i pedagodzy. Bo próbowałam im udowodnić, że przez pomyłkę tu jestem, że wcale nie jestem upośledzona.... Tylko Ci pedagodzy tylko z ironią na mnie patrzyli, że jasne, że oczywiście, no bo kto by uwierzył małej dziewczynce, a jedna suka mi wprost mówiła że jestem upośledzona, w szkole w dzień w dzień miałam piekło, w domu żarłam się z matką, która również ma CHAD, borderline i inne zaburzenia, nigdzie nie czułam się bezpiecznie, nawet nie miałam własnego pokoju, chwili odseparowania od szkoły czy matki, więc pojawiły się myśli i próby samobójcze, branie garściami leków jakie tylko były pod ręką i odurzanie, dopiero w szkole średniej, zaczęłam się chlastać i pić na umór i próbować z marihuaną...
- Mówiłaś o IQ w psychiatryku. Jaki był wynik?
-Poniżej normalnej granicy, czyli znów wyszło, że jestem upośledzona
- Rozmawiałaś o tym z kimś?
- Tak, z psychologiem
- Z psychologiem?
- Tak bo w końcu nauczyłam się, że nie wszyscy psychologowie są źli...
- I co Ci powiedział ten psycholog?
- Że byłam wtedy w szpitalu w ciężkiej depresji, gdy mi robili IQ, że nic dziwnego, że przy depresji źle wyszedł wynik....
- Robiłaś jeszcze kiedyś ponownie taki test?
- Tak, robiłam jak dostałam się " Kąta" ( Kąt to Liceum dla " trudnej młodzieży" takiej po przejściach, z problemami psychicznymi, niekiedy prawnymi itp. Jest to szkoła z socjoterapią) i wtedy wynik był w miarę
- W miarę czyli jaki?
- No nie poniżej normalności ale jednak był nisko
- To może oznaczać, że nie jesteś upośledzona umysłowo, ale osobą z zaburzeniami, dlatego ten wynik był w normie, ale niski. Czy zgadzasz się z tym?
- Tak, już teraz się zgadzam
- Czyli?
- Że chyba nie jestem osobą upośledzoną umysłowo, tylko że mam zaburzenia, przez to co mnie w życiu spotkało
- Chyba?
- Nie no napewno!
- I jeszcze jedno, te zaburzenia osobowości, ani CHAD, nie są Twoją winą, Ty za to nie podnosisz odpowiedzialności, to przez toksyczne dzieciństwo, oraz w pewnym sensie trochę geny mogą być za to odpowiedzialne, ale nie Ty. Czy rozumiesz?
- Tak
niedziela, 4 listopada 2018
Pójście na dno
Zapadłam się ponownie w otchłań depresji.
Tym razem to po części jest moja wina, gdyż zrobiłam pod wpływem alkoholu coś co z góry jest wiadomo na porażkę. Zawiodłam siebie i męża, odkryłam też że jestem jednak podatna na to, choć wcześniej sądziłam, że zawsze i wszędzie powiem "nie" a jednak...
Tak jak sądziłam, wywołało to u mnie depresję, pewnie nie tylko to, bo zostałam przeniesiona zawodowo w inne miejsce, co było dla mnie kolejnym ciosem, bo inaczej to wszystko sobię wyobrażałam. Akurat w najgorszym momencie zostałam oddelegowana, gdyby to był np tydzień później tak mocno bym się nie przejęła.
Modliłam się wcześniej, pewnie modlitwa została wysłuchana, stąd to przeniesienie, tylko to nie tak miało wyglądać, dlaczego muszę tak bardzo cierpieć?!
Pojawiły się myśli samobójcze i lęk, że nie podołam temu zadaniu. Ma mnie półtorej miesiąca nie być, czy ktoś w ogóle zauważy moją nieobecność? Pewnie nie, jestem pewnie zwykłym przeciętnym pracownikiem, no może nie przeciętnym bo chorym psychicznie i raczej nikt nie będzie za mną tęsknił.
A ja będę za paroma osobami, które stały się mi bliskie, ale kogo to obchodzi?
Kogo w pracy interesuje to jak się czuję?
I nie wiem czy to jest sens tak się męczyć. Może uda mi się wyzdrowieć z uczucia przez te półtorej miesiąca, no i co i wrócę tam i wszystko na nowo się rozbudzi?!
Nie wiem czy dam w ogóle radę obecnie pracować, depresja mi się pogłębia, nie wiem czy nie zdecyduję się na oddział dzienny. Wtedy bym już na pewno nie pokazała się więcej w pracy i bym już nigdy w życiu nie zobaczyła pewnych osób, wtedy bym może wyzdrowiała z tych uczuć.
Póki co spróbuję żyć jak normalną osoba, która musi rano iść do pracy, a jeżeli sobie nie poradzę z nową pracą, z uczuciami, emocjami i samotnością to wtedy zrobię krok do szpitala.
Czy pójdę w tą stronę czy w drugą to i tak wiem, że moje życie nie ma sensu i chciałabym być w Niebie by nie cierpieć więcej.
sobota, 20 października 2018
Pozytywka
Miałam wypaczone dzieciństwo, przez to mam zaburzoną osobowość i robię i myślę i przeżywam zupełnie inaczej niż inni.
Powoli uczę się żyć normalnie, tak jak robią to zdrowi ludzie. Pomaga mi w tym psychoterapia, przyjaciele i poradniki. W sumie ja i mąż jesteśmy po kryzysach psychicznych i nieciekawym dzieciństwie oraz burzliwym i niebezpiecznym okresie nastoletnim. I to ja z nim się uczę normalnie żyć.
Mamy dzieci mamy motywację by się rozwijać, uczyć, pracować by nasze dzieci nie miały takiego wypaczonego życia.
Staram się, są postępy. Dla Was może wydadzą się małe ale dla mnie to wielkie osiągnięcia. np. zaczęłam pracować nad tym by się nie spóźniać do pracy. I bardzo ładnie ostatnio mi to wychodzi. Udało mi się też dziś wyjść z dziećmi sama do sklepu. Kiedyś to nie było dla mnie problemy ale od jakiegoś czasu mam lęki by sama gdzieś z nimi wyjść. Tak to wychodzę sama albo z jednym no albo całą rodziną.
Obiad też mi się udało dziś fajny zrobić więc też plus.
Teraz czeka mnie nauka z synem i sprzątanie. To ostatnie to największy mam z tym problem. Mam nadzieję że kiedyś się nauczymy efektywnie sprzątać i regularnie....
Pozdrawiam.
środa, 10 października 2018
Dzień Zdrowia Psychicznego
Dziś jest Dzień Zdrowia Psychicznego.
Tak się stało, że tego właśnie dnia przez przypadek mieliśmy rozmowę z psychologiem szkolnym odnośnie syna a później, że znajomą psychiatrą, która jest mamą kolegi synka.
Nie pisałam o tym ale od jakiegoś czasu zaczął N. się dziwnie zachowywać. Kłaść się gdzie popadnie, być bardzo smutny i agresywny. W przedszkolu wysyłali nas do specjalisty ale tam zdiagnozowali tylko zaburzenia lękowe.
W szkole było dobrze przez jakiś czas ale zaczęło się to psuć. Zaczęłam nie poznawać własnego dziecka. Z miłego kochanego synka stał się bezczelny i agresywny a niekiedy zbyt spokojny i smutny.
Nasze dzieci są bardzo obciążone genetycznie. My oboje chorujemy oprócz tego nasi rodzice i dziadkowie chorowali.
7 lat to trochę za mało na leki psychotropowe, ja widzę u N. depresję ale nie na takim poziomie by brał psychotropy. No ale zobaczymy jak to się rozwinie przez miesiąc. Teraz mamy dzieciakowi podawać magnez, tran, zapisać na terapię a jeśli takie stany dziecko będzie przejawiać dalej to dostaniemy receptę.
Może nie miałam 7 lat ale zachorowałam na depresję/chad w wieku dziecięcym no może bardziej nastoletnim, dobrze wiem jak wygląda ta choroba i jak ona męczy człowieka. Nie widzę N. w takim stanie ale w razie co będziemy przygotowani. Ja w najczerniejszym okresie mojego życia nie dostałam wsparcia, nasze dzieci w razie co będą mieli wsparcie w nas.
piątek, 21 września 2018
Help
Mam ochotę uciec stąd do szpitala. Położyć kres codziennie ciężkiej codzienności. Gdybym tylko miała pewność, że mąż z dziećmi da radę, że będą pieniądze i że dostanę wpierdolu i wyłania z pracy...
Wiesz, mam marzenie by polecieć samolotem z rodziną i by mieć wypadek. Zginąć śmiercią tragiczną z najbliższymi. Jakie to byłoby romantyczne i piękne. Gdybyśmy razem się znaleźli w Cudownym Świecie i byśmy byli na wieki szczęśliwi i razem na zawsze...
Ale jestem tu i każdego dnia umieram po mału jak i wszyscy ludzie bo każdego dnia każdy zbliża się ku kresowi życia na ziemii. Tylko ja czuję się w połowie jak trup nie tak jak większość ludzi.
Ale mam dzieci i męża i i jakkolwiek nie lubię życia to muszę być przy nich choćby resztki sił być z nimi ...
Moje samopoczucie nie bierze się z nikąd. Bo mimo choroby czasami udaje mi się cieszyć. Kryzys jest tak jak chyba zwykle gdy ciągle brakuje pieniędzy i brak wsparcia to drugie. Myślę, że gdyby te czynniki udałoby się poprawić to pewnie ja bym lepiej się czuła.
Jeśli chodzi o kasę to ja nie dam rady pracować na dwa etaty, wtedy dzieci nie miałyby w ogóle kontaktu z matką. Super by było gdyby mąż poszedł do pracy, choćby na pół etatu wtedy sytuacja by nam się zmieniła... Błędem jest też że za dużo wydajemy na głupoty typu soki i słodycze dużo kasy na tym tracimy.
Jeśli chodzi bliskich znajomych to jestem w potrzasku bo niby są ale tak jakby ich nie było...
Wczoraj mi ktoś powiedział że lepiej jakbym zapisywała swoje stany nawet każdego dnia. Wiem obarczam swoim życiem ludzi którzy mają swoje własne życie i własne problemy i robię to zbyt często...
Jestem osobą z problemami i powinnam gadać z ludźmi którzy też są z problemami i chorobami i na takim etapie w życiu jak ja tzn którzy tkwią w chorobie nie na początku i nie gdy wychodzą z niej tylko tak jak ja gdzieś po środku. Wtedy mnie najbardziej zrozumieją a ja ich pewnie.
Wiem nie jestem chorobą pewnie mi powiesz. Nie jestem i chciałabym się z tego wyrwać. Ale to naprawdę nie pomoże ignorowanie choroby oraz problemów, które przerastają.
I będę tu pisać dosyć często by nie obarczać ludzi tym co dzieje się ze mną. Ludzie lubią uśmiechniętych ludzi a nie takich, więc może nauczę się udawać że wszystko jest ok a otwierać tylko tym podobnym do mnie....
wtorek, 18 września 2018
Jestem sprzecznością
Jaka ja jestem?
Potrafię być spokojna ale potrafię też być gadatliwa zwłaszcza z przyjaciółmi.
Jestem zwykle cichą szarą myszką ale lubię też się wyróżniać od innych.
Nie jestem palaczką bo nie palę codziennie i nie jestem uzależniona ale nie jestem też stu procentowo niepaląca
Niektórzy uważają że jestem normalną niektórzy że nienormalna
Potrafię się dobrze bawić z alkoholem jak i bez alkoholu
Potrafię być bardzo spokojna ale też bardzo emocjonalna
Jestem Czarna Biel
Jestem sobą nie będąc sobą i będąc sobą
sobota, 8 września 2018
Misz masz
Chciałam napisać o moim wypisie ze szpitala o tym że mi w końcu stwierdzili bordera i podważyli dwubiegunowość.
Chciałam napisać o mojej długiej rozmowie z szefową o tym że mnie prawie nie wyrzuciła za moją chorobę
Chciałam napisać o szkole. Dzieci już tydzień do niej uczęszczają. Sara ma już przyjaciółkę a Natan jest zadowolony z lekcji.
Chciałam napisać o wielu sprawach ale jakoś nie mogłam przelać tego na papier? na telefon...
Uleczyli mnie z kryzysu psychicznego w szpitalu ale czuję się wewnątrz rozdarta.
Dziś znów borderline mi psuje spokój. Znów krąży irracjonalny lęk przed odrzuceniem, a także że ja zdradzę, porzucę! Nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. Ale w snach mnie kusi...
Śni mi się, nie mogę zapomnieć... Może najlepiej rzucić pracę, tak byłoby najbezpieczniej, najprościej. Ale boje się że nadaję się tylko do sprzątania, że tu mnie wyjątkowo przyjęli. I marzę, żeby gdzieś w końcu pracować minimum przez dwa lata albo i dłużej. Bo do tej pory nie mogę się w żadnej pracy utrzymać 😢.
Poza tym mam w pracy obok siebie bliską osobę co jest dla mnie bardzo istotne. W razie jakby mi się pogorszyło, jest ktoś kto zna moją chorobę. To nie będzie trwało długo bo wyjeżdża na stałe ale gdy on jest to czuję się bezpiecznie w pracy z samym sobą... Mówie o kumplu odmiennej orientacji, by nie było niedomówień.
Tak więc po wyjściu ze szpitala dalej jestem w chaosie ale mniejszym. Idziemy do przodu bo pojawiła się szkoła, nowy etap w życiu. Boję się, że przez border czy hipomanię, w końcu to wszystko pierdolnie i rozwalę swoje życie tak do końca i stracę tych na których najbardziej mi zależy....
niedziela, 12 sierpnia 2018
Drewnica
Wkurzyli mnie Ci z pogotowia. Spojrzeli na obie ręce i powiedzieli, że to tylko zadrapanie a ja nigdy w życiu sie tak mocno nie pociełam tak jak teraz. Pomyslałam sobie że jak to dla nich tylko zadrapanie, to kiedyś jeszcze mocniej i głębiej się potne, ale szczerze mam ochotę już nigdy tego nie robić, już ktoryś dzień się goi a boli jak cholera.
Zaraz bedą w pracy gadać, że oszalałam, tak oszalałam dlatego mnie zamkneli, tylko garstka będzie mnie wspierać, dla reszty jestem kopnięta, więc po co ze mną gadać.
Przyjaciele Prawdziwi, którzy byli, są i będą, w czasach tarapatów i w czasach radości. A ja głupia wątpiłam w nich, wątpiłam że dla kogoś jeszcze się licze, jednak martwią się i jak mogą to odwiedzają.
Ale wszyscy są chorzy, zdrowy nie zrozumie chorego no tak już jest i muszę o tym pamiętać.
Straciłam szacunek od bliskiej mi osoby, no cóż nie zmienie sie od tak, od tak nie będę zdrowa czy zdrowiej myslała. Mam sporo rzeczy do przepracowania z Psychterapeutką. Ona potrafi do mnie dotrzeć i już dziś trochę inaczej patrze na wszystko. Ona potrafi i niektórzy przyjaciele też. Ale jeżeli ktoś się wścieka, bo mam inny sposób myślenia niż ta osoba i przestaje ze mną gadać to tak się nie dogadamy. Teraz mogę albo cierpieć, że bliska osoba tak mnie traktuje, albo zacisnąć oczy i skupić się na leczeniu.
Ktoś komu na mnie naprawdę zależy to nie bedzie unikać ze mną kontaktu tylko mnie wspierać. Uroiłam sobie że nie jestem dla nikogo ważna, że wszyscy mają mnie dosyć. Teraz gdy jestem w tym miejscu już wiem dla kogo jestem ważna i kto się o mnie martwi. Już wiem kto tak naprawdę jest mi przyjacielem.
Takie osoby są bezcenne gdybym ich nie miała nie miała bym po co wracać do rzeczywistości.
poniedziałek, 6 sierpnia 2018
Pustka
Mam pustkę w głowie po uspokajających lekach. Muszę je brać w ciągu dnia w pracy bo ostatnio wariuję emocjonalnie.
Jednego dnia wyż, radość, szczęście, zadowolenie. Następnego dnia gwałtowny spadek w dół i chlastanie. Ci co nigdy tego nie doświadczyli nie zrozumieją ale próbują pomóc choć nie umieją to ok. Ale Ci co mają podobne stany a są najbliżsi i olewają. Odnaleźli swoje szczęście i mają gdzieś moje pierdolenie. Ale byli bliscy, byli... Bo są daleko....
Najważniejsza rodzina, nie mogę zawieść, choć dziś nie umiem. Tak naprawdę tylko oni mi zostali. Innej rodziny już nie mam. Muszę się na tych Trzech Ważnych Osobach skupić. To oni są najważniejsi. Przyjaciele, znajomi przeminą, przenikają a rodzina jest święta.
W pracy muszę ukryć ból i mokre oczy, niby mam się nie skupiać na tym ale to tak jakby osoba niesłysząca nie skupiała się na tym, że nie słyszy.
Wszyscy chcą słuchać pozytywnych rzeczy ale ja taka nie jestem. Nie potrafię mówić nie negatywnie bo taką mam naturę. Może w ogóle nie warto ze mną rozmawiać? Może jestem wampirem emocjonalnym? Że ludzie przy mnie czują się gorzej? Więc może nie będę już mówić, będę pisać tutaj. Ale nie umiem o kwiatach gadać gdy w sercu cierpienie.
To tyle.... kto mnie chcę słuchać niech słucha, kto nie to nara! Hahaha poradzę sobie! Zawsze sobie radzę, w końcu w brew wszystkiemu żyje!
poniedziałek, 16 lipca 2018
Popieprzony mózg
Na pozór happy a w środku tkwi rozpacz
Niektórzy wiedzą o tym
niektórzy nigdy sie nie dowiedzą
Co we mnie tkwi, co czuję, co myślę
I w jaki sposób świat postrzegam
Lubię być hipo
Świat smakuje lepiej
Wtedy bywam normalna
Wtedy się uśmiecham
Mógłby ten stan trwać wiecznie
A nie głównie w depresji żyć
Powiedz ile jeszcze mam trwać na zakręcie
Lęku i smutku i tych strasznych chwil
No powiedz mi wreszczie
Daj osuszyć łzom
Zniszcz lęk, zabij cierpienie me
Miałam poprostu napisać, wyszedł wiersz...
czwartek, 3 maja 2018
Diagnoza
Pisałam chyba wielokrotnie tutaj, że czasem wpadam w dziwny stan. Mam bardzo dużo siły,mogę sprzątać, bawić się z dziećmi i wiele rzeczy robić jednocześnie. I bardzo dużo razy zastanawiałam się nad tym czy to jest pełna remisja depresji tzn. czy tak na codzień mają zdrowi ludzie? Czy te nakręcenie spowodowane jest właśnie "górką". I teraz wiem, że to drugie.
Pamiętam, że od lat miałam takie swoje jazdy. Jak byłam pierwszy raz w psychiatryku,to niektórzy myśleli, że mam dwubiegonówkę bo np. nie mogłam spać w nocy. Ale i dużo wcześniej już w gimnazjum zaczynało mi odwalać. Gdzie chyba przez większość czasu byłam w ciężkiej depresji, chodziłam nie umyta, rozczochrana, z myślami, a w domu z czynami samobójczymi, gdy za moment potrafiłam stanąć na nogi bardzo ładnie się ubrać i uczesać, by za chwilę ubierać się normalnie bez wzlotów i upadków. I chyba byłam w manii wtedy jak chciałam walczyć z całą szkołą o to, że wmawiali mi upośledzenie. Owszem miałam coś z głową i dalej mam to Choroba afektywna dwubiegunowa, a nie to co mi wmawiali. Szkoda, że nie zauważyli a raczej udawali że nie widzą co się ze mną dzieje. Jakbym wtedy trafiła do psychiatryka byłoby mi o wiele łatwiej i lepiej w życiu...
Teraz widzę, że nawet w starszych klasach podstawówki miałam okresy odbiegające od normy. Już nie chodzi mi tylko o wagary, ale miałam momenty gdy się stroiłam w miniówki podczas gdy normalnie tak się nie ubierałam.
Dziś jak mam wyż to sprzątam,sprzątam i jeszcze raz sprzątam, a gdy go nie mam to w domu jest sajgon. Oprócz tego wtedy mam czas i ochotę na spotkanie się ze znajomymi, na alko i fajki od czasu do czasu. Wtedy też się lepiej ubieram. Staram się dopasowywać ubrania a nawet ubierać się oryginalnie o ile sterta wypranych ubrań mi na to pozwoli. Wtedy też się maluje a na codzień czy przy depresji rzadko to robie. Staram się bardziej dbać o dzieci, mam ochotę na sex czy ogólnie na oglądanie filmów.
Gdy mam okres stabilny, który się bardzo mało zdarza bo na ogół jest to ciągle depresja, może w tym najmniejszym nasileniu ale jednak jest na codzień. Może tak raz dwa razy do roku zmienia się w depresję o nasileniu umiarkowanym a bardzo rzadko tym ciężkim...
Tak więc gdy jest ta stabilizacja albo łagodny przebieg to ciągle towarzyszy mi frustracja. Bo sprzątam a mi nie wychodzi, bo chcę się bawić z dziećmi a mi nie wychodzi itp. I przy remisji staram się jednak coś z tym zrobić a przy depresji uciekam w sen...
Ach, nie napisałam jeszcze o dziwnych zjawiskach. Zauważyłam, że czasami w tej hipomanii wpadam na genialne pomysły. Że wymyśliłam coś naprawdę super jakiś fajny pomysł i muszę go zrealizować,a na drugi dzień czy kilka dni po sama się sobie dziwię, że jak mogłam wpaść na coś takiego...
niedziela, 7 stycznia 2018
Podsumowanie roku 2017
Renty niestety nie dostałam mimo, że odwolywalam się sądowo i miałam papiery z dziennego oddziału. Przykro mi bo uważam że powinnam ją dostać.
W roku 2017 bardzo ciężko było z kasą. Zwłaszcza od tego momentu kiedy umowa mi się skończyła. Po wyjściu z oddziału szukałam pracy byłam na bardzo wielu rozmowach o pracę. Dopiero udało mi się w piątek dostać pracę w Archiwum i zaczynam jutro...
W tamtym roku przygarnelismy psa. Szczeniaka mieszkańca w typie labradora. Niestety okazało się że on był bardzo chory, już u wcześniejszych ludzi zachorował przez kleszcza. I był w bardzo ciężkim stanie. Lekarze dawali mu 50 % szansy na przeżycie, ale na szczęście wyszedł z tego i teraz jest pogodnym zdrowym pieskiem. Leczenie było bardzo kosztowne,wydaliśmy ponad tysiac złotych. Musieliśmy się zapożyczać i trochę ludzi też nam z kasą pomogło ,ale najważniejsze że wyzdrowiał.
W tamtym roku moje życie towarzyskie bardzo kwitło. Często nocowalam u mojej przyjaciółki L. Byłam też na imprezach organizowanych przez moją starą szkołę. Spotkałam ludzi,których latami nie widziałam. Zaprzyjaznilam się też z dziewczyną, którą poznałam na oddziale. Odważyłam się też zaprosić przyjaciółkę Sary z przedszkola z jej mamą na Sary urodziny.
Niestety też mojej matce wrócił nowotwór. Chodzi na chemię ale lekarze dają jej kilka lat życia. Obecnie jest w psychiatryku na nerwice i depresję.
A plany na rok 2018?
Chciałbym utrzymać się w tej nowej pracy oraz tego samego życzę Michałowi bo od początku stycznia ma nową pracę.
Chcemy dzieci posłać we wrześniu do szkoły. Natan byłby już pierwszoklasista a Sara że swoją przyjaciółką byłaby w zerówce. Myślę że to dużo lepsze rozwiązanie niż jakby Sara miała zostać w zerówce w przedszkolu a Natan byłby w szkole. Ciężko było by ich odprowadzac do placówek i przyprowadzac do domu. Zresztą skoro jej ulubiona przyjaciółka tam się wybiera uważam że to świetne rozwiązanie. Zwłaszcza że do przedszkola musimy dojeżdżać a szkoła jest blisko domu...
Mam nadzieję że sprawa finansowa się u nas polepszy, oraz że nauczymy się lepiej gospodarować pieniędzmi.
Mam nadzieję, że w tym roku nie będzie u nas żadnych wypadków, ciężkich chorób czy śmierci, a że będzie dużo radości i miłości. Nie mogę się doczekać ślubu jednej z przyjaciółek bo w tym roku wychodzi za mąż.
I trzymajcie kciuki, jutro zaczynam nową pracę!